Jezioro Vransko to największe, naturalne jezioro w Chorwacji o powierzchni 30,2 km2, ma 13.6 km długości i 1,4 do 3,4 km szerokości. Rozciąga się równolegle do wybrzeża Adriatyku, od morza oddzielone jest 800-2500 m szerokim grzbietem wapiennych skał. Trasa wokół jeziora Vrańsko ma ok. 60 km. Teren wokół to park przyrodniczy a jego część północno-zachodnia to rezerwat ornitologiczny.
Dwa dni wcześniej w Biogradzie na Moru w informacji turystycznej dostaliśmy mapkę Vransko Jezero, skala 1:30 000. (niestety tylko po słoweńsku). Kiedy przyjechaliśmy do Pakostane, gdzie zostawiliśmy samochód zegar na pobliskim kościele wybijał godzinę dwunastą a informacja turystyczna rozpoczęła przerwę obiadową (w pełni sezonu nie ma przerwy). Miasteczko wydawało się jakby uśpione.
Tak, jak proponuje większość przewodników udaliśmy się w kierunku północnym asfaltem do Vrany, by potem odbić Majdanem w kierunku południowym.
Około 2 km od Pakostane jeszcze przed kempingiem Crkvine na mapie zaznaczono ruiny cerkwi. Naszym zdaniem nie ma tam nic ciekawego do obejrzenia. Na terenie kempingu ruch był niewielki.
Na tym dość łatwym odcinku prowadzącym drogą asfaltową, przy brzegu wśród trzcin jeziora ustawiono dwie wieże ornitologiczne. Niestety, nie mieliśmy za dużo szczęścia i ani przy wieżach ani przez cały dzień nie udało się nam upolować w obiektywie ciekawych ptaków. Sporo było za to jaszczurek.
Przed Vraną droga odbija w prawo i tu kończy się asfalt a zaczyna szutrówka, miejscami z dość dużymi i ostrymi kamieniami. Chwila nieuwagi może spowodować upadek. Spotkaliśmy niewielu rowerzystów a jeden z nich jechał cały poobdzierany z krwawiącym kolanem. Należy również pamiętać o zaopatrzeniu się w odpowiednią ilość płynów. Na odcinku ok 30 km nie spotkamy żadnego sklepu.
Patrząc na mapę widać, że teren wokół jeziora wyrysowany jest na zielono, co w naszym odczuciu oznaczałoby obszar porośnięty lasem – ale nie tutaj. Roślinność po tej stronie jest niska i nie znajdziecie schronienia przed grzejącym słońcem.
Jadąc dalej po prawej stronie widać niebiesko-turkusową taflę jeziora, pas zieleni i morze. Droga chwilami wije się pośród kamiennych murków-płotków, za którymi są gaje oliwne i winnice. Wiejsko-sielskie klimaty, cisza i spokój, słońce lekko przygrzewało, wiał delikatny wiatr.
Do punktu widokowego Kamenjak nie dojechaliśmy. Dłuższy postój zrobiliśmy sobie wcześniej na wieży ornitologicznej a potem w Info-Center Prosika. Tam zostaliśmy poproszeni o uiszczenie opłaty za wjazd na teren parku. Droga do punktu prowadzi tuż obok wybudowanego w 1781 roku kanału, który miał służyć jako odpływ wody z jeziora do morza, gdyż poziom wody zaczął gwałtownie wzrastać. Kanał nigdy nie został dokończony i uzyskano efekt odwrotny od planowanego – woda morska zaczęła wlewać się do jeziora.
Udając się z Prosiku w stronę Pakostane trzeba na chwilę wjechać na drogę główną – magistralę adriatycką. Niestety nie ma alternatywy. Jednak nie jest to długi odcinek. Od tej strony pomiędzy morzem a jeziorem zieleń na mapie częściej oznacza drzewa o znacznej wysokości (najprawdopodobniej pinie), więcej jest też dróżek prowadzących do jeziora (zwłaszcza na wysokości miejscowości Drage. W miejscach tych dozwolone jest wędkowanie i kąpiel. Ostatnie ok 5km trasa wiedzie asfaltem a po obu stronach drogi są ogródki działkowe, gaje oliwne i winnice, wielu z tych działkowców-rolników posiada sprzęt do orania ziemi, takie minitraktorki.
W Pakostane panował większy ruch niż w południe. W kawiarniach i restauracjach przy plaży sporo było gości.
Pogoda nam dopisała, trudność trasy średnia, zalecany rower górski.