Ponownie wybraliśmy się nad Odrę. Zwiedziliśmy Głogów na rowerach oraz przemierzyliśmy znaczny fragment rezerwatu Łęgi Odrzańskie. Dwie fantastyczne nocki spędziliśmy na łonie natury u ujścia Baryczy do Odry. Miejscówkę szczególnie upodobali sobie wędkarze ponieważ obfituje w ponad trzydzieści gatunków ryb i jest to łowisko całoroczne.
Przygodę nad Odrą rozpoczęliśmy od zwiedzania Głogowa. W informacji turystycznej otrzymaliśmy broszurę „miejska trasa turystyczna” i ruszyliśmy w poszukiwaniu 16 przystanków z tablicami opisującymi miejsca warte odwiedzenia. Przejażdżka rowerem po Głogowie była bardzo poznawcza. Panuje tu nadal pewien nieład związany z trwającą od lat 80 odbudową miasta a ściślej budową kamienic według historycznego planu. Jest to związane z tragiczną historią miasta – w lutym 1945 r. Festung Glogau – czyli twierdza Głogów, w której stacjonowali Niemcy, oblężona została przez armię radziecką. Walki o miasto toczyły się 7 tygodni i zakończyły się katastrofalnym (95%) zniszczeniem miasta.
Pierwotnie zakładaliśmy, że nocleg spędzimy w marinie w Głogowie. Rowerzyści z namiotem są mile widziani i mogą rozbić się na trawniku przy bosmanacie. Samochód mogliśmy ustawić na pobliskim parkingu ale nie wchodziło to w rachubę. Takie miejscówki nie zapewniają intymności i bezpieczeństwa bo wszędzie kręci się za dużo ludzi. Uzupełniliśmy na stacji benzynowej zbiornik czystej wody i wróciliśmy nad ujście Baryczy.
To był bardzo dobry wybór. Nasłuchiwaliśmy rechotu żab, rzucających się ryb, pohukujących sów a przede wszystkim bzykających komarów……ha ha. Komary poszły szybko spać a my mogliśmy w spokoju oglądać rozgwieżdżone niebo.
Drugiego dnia pojechaliśmy w górę Odry po wale przez obszar specjalnej ochrony ptaków. Występuje pod nazwą Łęgi Obrzańskie i zajmuje powierzchnię ok 20 tyś. ha. Rozciąga się od Głogowa do Brzegu Dolnego. To bardzo ładne tereny przyrodnicze z towarzyszącymi rozległymi widokami z wału. Jazda wzdłuż lub po samym wale nie przynosiła już tak pozytywnych doznań ze względu na kiepską nawierzchnię. Od zarośniętych odcinków przez wybity szuter.
Przejechaliśmy ok 90 km