Śnieżycowy jar.
Dwa tygodnie wcześniej byliśmy na biegówkach w Izerach, które pokrywał śnieg i tylko gdzieniegdzie przebijały się jakieś korzenie i kamienie. To było nasze pożegnanie z zimą i sezonem narciarskim. Tymczasem w Wielkopolsce czuć już było wiosnę. Postanowiliśmy sprawdzić naszą kondycję i poszukać pierwsze oznaki tej pięknej pory roku na wycieczce rowerowej do rezerwatu Śnieżycowy Jar.
Aby dotrzeć w okolice Murowanej Gośliny musieliśmy przejechać przez cały Poznań. Przy okazji sprawdziliśmy nowe ścieżki rowerowe wzdłuż ul. Hlonda i Lutyckiej.
Na Naramowicach w okolicy mleczarni odbiliśmy w stronę Warty. Przejeżdżając pod estakadą kolejową ma się wrażenie, że jest się na wysypisku śmieci. Trzeba bardzo uważać aby nie najechać na jakiś ostry, metalowy element, drut czy też szkło. Z ulgą odetchnęliśmy kiedy wjechaliśmy na szlak NSR na tereny leśne a potem dróżki polne, którymi dojechaliśmy do mostu na Warcie w Biedrusku. Pomimo dodatniej temperatury w lesie natrafiliśmy na miejsca, gdzie zalegał zmrożony śnieg i przejazd takim lodowym językiem mógł skończyć się groźnym upadkiem.
Do celu naszej pierwszej wiosennej wycieczki dojechaliśmy od strony Starczanowa.
Rezerwat florystyczny Śnieżycowy Jar został utworzony w 1975 r dla ochrony występującej tu masowo śnieżycy wiosennej, rośliny objętej w Polsce ochroną gatunkową. Występuje w Sudetach i Karpatach. Obecność śnieżycy w Wielkopolsce, daleko od gór, to ewenement.
Wzdłuż jaru prowadzi drewniana kładka z której można podziwiać utkany z białych kwiatków śnieżycy dywan. Żadne zdjęcie nie odda tego niesamowitego widoku, trzeba to koniecznie zobaczyć na własne oczy. Z roku na rok przybywa miłośników tej niewątpliwie ciekawej atrakcji przyrodniczej Wielkopolski, dlatego też w okresie kwitnienia śnieżycy okoliczni strażacy organizują tymczasowe parkingi dla ściągających tłumie turystów a przedsiębiorczy mieszkańcy zajmują się mini gastronomią.
Do Obornik chcieliśmy dojechać szlakiem wzdłuż Warty, niestety ze względu na wysoki stan wody w rzece musieliśmy się wycofać i inną bardzo błotnistą drogą dotarliśmy do asfaltu w Łukowie. Ostatnie 4 km do stacji PKP w Obornikach przemknęliśmy w tempie ekspresowym. Zdążyliśmy nawet kupić bilety: 2 osoby + 2 rowery, co jak zwykle okazało się zajęciem bardzo pracochłonnym dla kasjera. Nasze koleje również nas nie zaskoczyły, standardowo nie było wytyczonego miejsca dla bezpiecznego przewozu rowerów a podróż trwała ponad godzinę.
Przyjechaliśmy 70 km, trasa okazała się dość wymagająca, drogi błotniste ALE DALIŚMY RADĘ 🙂
Zobacz też Śnieżycowy jar 2008 – poprzednia wycieczka do śnieżycowego jaru w 2008 roku.