Spacerkiem po Tartu

TartuRano pożegnaliśmy się z Parkiem Lahemaa i obieraliśmy kierunek powrotny z zamiarem dojechania do Wilna. Planowaliśmy zajechać jeszcze nad jezioro Pejpus (Jezioro Czudzkie) i zwiedzić Tartu – drugie co do wielkości miasto Estonii uznawane za intelektualną i kulturalną stolicę kraju. Z powodu kiepskiego stanu dróg nie udało się nam dojechać do stolicy Litwy. Nad czym zresztą nie ubolewaliśmy ponieważ trafiliśmy na bardzo fajny kemping w Zarasai.

Głównym punktem dnia było Tartu tym razem nie na rowerach ale spacerkiem. Na rynku (Raekoja plats) stoi barokowy gmach ratusza, a przed nim nieoficjalny symbol miasta – fontanna z figurą całujących się studentów. Wokół rynku wiele jest kawiarenek i restauracji w których ceny są już niższe od tych w Tallinie. W informacji turystycznej otrzymaliśmy mapkę „wydzierankę” i kilkustronicowy przewodnik. W Tartu znajdziemy też akcenty polskie. Na przełomie XVI i XVII w. południowa część kraju przez pół wieku znajdowała się pod polskim panowaniem a Stefan Batory nadał miastu flagę w polskich barwach narodowych.

Tartu sławi jeden z najstarszych uniwersytetów Europy Północnej. Ufundował go w 1632 roku szwedzki król Gustaw II Adolf II. Aż do I wojny światowej językiem wykładowym na słynnej tartuskiej uczelni był niemiecki. Podczas, gdy Polska była pod zaborami, szczególnie zaś po zamknięciu przez władze carskie Uniwersytetu Warszawskiego, kształcili się tu Polacy, którzy nie chcieli zdobywać wiedzy na uczelniach rosyjskojęzycznych w Królestwie Polskim. Za czasów okupacji radzieckiej, ze względu na utworzenie bazy lotniczej, Tartu ogłoszono miastem zamkniętym dla obcokrajowców. Dopiero od czasu odzyskania przez Estonię niepodległości w 1991 Tartu jest odbudowywane po zniszczeniach wojennych.

Ponieważ Tartu był już ostatnim dużym miastem na naszym szlaku po Estonii dokonaliśmy tu zakupów tzw. upominków wakacyjnych dla rodziny. W pobliżu parkingu gdzie zostawiliśmy samochód była wielka hala targowa z czerwonej cegły, przed wejściem stał odlew/rzeźba świni – sądziliśmy, że otrzymamy to czego szukamy a w szczególności estońskie specjały. Niestety rozczarowaliśmy się i to bardzo. Na żadnym stoisku z serami nie było sera old Saaremaa, znaleźliśmy za to wiele wyrobów seropodobnych wyprodukowanych w Polsce. To czego szukaliśmy: ser, piwo, kwas chlebowy i likier Vana Tallinn dostaliśmy w markecie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top